Profesjonalna scena simracingowa obecnie ma duży ból głowy. Przyczyną jest seria ataków wymierzonych w serwery, na których odbywają się wyścigi dużych serii wyścigowych w symulatorach Assetto Corsa Competizione oraz rFactor 2.
Ataki typu DDoS są zmorą całej branży gamingowej, a te wymierzone w zawody eSportowe bądź biorących w nich udział zawodników są wyjątkowo bolesne. Ich zasada działania w dużym skrócie polega na wysyłaniu za pomocą sieci komputerów tak dużej ilości zapytań do serwera, by ten “zapchał się”. W najlepszym wypadku skutkuje to jego niestabilnością oraz kłopotami zawodników z pingiem/lagami, a w najgorszym – przerwą w jego działaniu. W przypadku rywalizacji sieciowych, gdzie każde zaburzenie połączenia może być fatalne w skutkach, jest to wyjątkowo duży i frustrujący problem. Co gorsza, ataki te są stosunkowo łatwe oraz tanie do przeprowadzenia, a do tego celu często wykorzystywane są zainfekowane komputery nieświadomych niczego użytkowników. Znacznie trudniejsza, bardziej kosztowna i angażująca jest za to obrona przed nimi. Wszystkie te cechy powodują, że, przy podatnym gruncie, zarówno spokojna rozrywka w ramach relaksu jak i wielkie turnieje eSportowe mogą zostać skutecznie sparaliżowane.
Wszystko wskazuje na to, że obecnie ich ofiarą padają serwery Assetto Corsa Competizione oraz rFactor 2. Czerwoną flagą zakończyły się zmagania między innymi w ramach lig SRO Esports GTWC Sprint Series Asia oraz SimGrid Coach Dave Super Sprint. Planowany na 16 kwietniadziś wyścig Bathurst 12h inaugurujący sezon SRO Esports Intercontinental GT Challenge został przesunięty na 21 maja dwa dni przed startem. Jest to całkowicie zrozumiała decyzja, ponieważ w takiej sytuacji sens rozgrywania poważniejszych zawodów, w szczególności długodystansowych, stoi pod dużym znakiem zapytania, ponieważ z dużą dozą prawdopodobieństwa prędzej czy później zostałyby one przerwane. To również jasno pokazuje, że skala problemu jest poważna, a deweloperzy i organizatorzy stoją przed trudnym wyzwaniem.
Niestety, ciężko teraz powiedzieć, ile czasu potrwa uporanie się z atakami oraz z jakimi działaniami będzie się ono wiązać. Potencjalne rozwiązania mogą okazać się kosztowne w implementacji, a zawodnicy być może będą musieli przyjąć na siebie nowe obowiązki w celu zapewnienia bezpieczeństwa zawodów. Na ten moment wydaje się, że platforma iRacing jest wolna od tego problemu, ale bardzo prawdopodobne, że również i w tym przypadku zagrożenie jest realne.
Zapewne nie dowiemy się (przynajmniej nie prędko), kto dokładnie stoi za atakami i jakie przesłanki nim/nimi kierują, ale jedno jest pewne: czekają nas niespokojne tygodnie w branży simracingowej.