Piszę ten tekst jako były już posiadacz Fanateca CSL DD. Po pół roku zdecydowałem się go sprzedać. I teraz wyjaśnię, dlaczego.
Pamiętacie 1 kwietnia 2021 i „żarcik” Fanateca o nowej bazie – DD 0.5? I to, jak z biegiem czasu okazało się, że to wcale nie był żarcik? Od premiery CSL DD minął ponad rok, baza na dobre zadomowiła się na rynku. I można powiedzieć, że go zrewolucjonizowała.
Jak pewnie wielu z Was wie, przez pół roku jednym z jej posiadaczy byłem ja. Teraz, póki mam jeszcze świeżo w pamięci wspomnienia z nią związane, opowiem wam, jak ją oceniam. Bo tak naprawdę pierwsza nazwa – DD 0.5 – całkiem nieźle oddaje, czym jest Fanatec CSL DD.
20 grudnia 2021 r., kilka dni do świąt, atmosfera już dosyć luźna. Od jakiegoś czasu w głowie krąży mi myśl, by wymienić mojego Thrustmastera TS-PC na coś lepszego. Tylko na co? Bazy Simucube są drogie – za drogie – podobnie jak seria Podium Fanateca, która w dodatku nie cieszy się zbyt dobrą opinią. VRS? Kilka miesięcy czekania w kolejce, a cena również nie niska, podziękuję. Tymczasem Fanatec CSL DD był dla simracingu trochę jak Ford T dla motoryzacji – pierwszy Direct Drive powszechnie dostępny w atrakcyjnej cenie. No, prawie, bo w tym czasie nie był jeszcze dostępny tak powszechnie, zazwyczaj trzeba go było zamawiać w pre-orderze.
Wtem na naszym zespołowym Discordzie pojawiła się informacja: “Ej, Fanatec CSL DD jest dostępny na stronie”. Chwila zastanowienia, lekki stresik i szybka decyzja – biorę. Co za szczęście – kierownica McLaren V2 również jest dostępna. Mam cały zestaw, ale zrobię sobie prezent na święta! Może dotrze jeszcze do mnie przed nowym rokiem? – I tak kupisz VRSa lub Simucube za jakiś czas – marudził Dominik. O czym on w ogóle gada?
Mimo wykluczenia takiej możliwości przez osoby, które o to pytałem, mój zestaw faktycznie otrzymałem jeszcze przed nowym rokiem – 28 grudnia. Wszystko ładnie zapakowane, poukładane – unboxing był czystą przyjemnością, Klasa premium, chciałoby się powiedzieć. Sama baza robi duże wrażenie przy pierwszym kontakcie: z jednej strony małym rozmiarem („Takie małe coś ma taką moc?”), sporą wagą z drugiej. Całość wygląda po prostu ładnie i cieszy oko. No i ten przycisk do włączania i wyłączania pod ręką… Dlaczego każda baza go nie posiada?
Bazę montuje się za pomocą t-nutsów wsuwanych do rowków, dzięki czemu można przykręcić ją za pomocą różnych konfiguracji otworów zarówno od spodu, jak i po bokach. Zmniejsza to prawdopodobieństwo konieczności wiercenia. Przykręcając bazę od spodu (a tak robiłem to ja), można zrobić to na dwa sposoby:
– układając t-nutsy tak, by pokryły się z otworami w podstawie i przykręcając śruby – w dwie osoby to raczej łatwe do zrobienia, w pojedynkę bardzo trudne, bo t-nutsy bardzo łatwo się przesuwają
– przykręcając śruby do t-nutsów i wsuwając bazę na miejsce. To sposób znacznie łatwiejszy, ale dosyć irytujący (t-nutsy lubią obracać się w poprzek), a i znacznie zwiększający prawdopodobieństwo porysowania bazy lub podstawy.
Za pierwszym razem skorzystałem ze sposobu pierwszego, potem polegałem już tylko na drugim, jako że prace przy kokpicie zazwyczaj wykonuję samodzielnie. Niestety, zgodnie z moimi obawami, nie wpłynęło to dobrze zarówno na stan lakieru podstawy, jak i samej bazy.
Montaż kierownicy do bazy jest już raczej tylko formalnością, trudno zrobić w tej kwestii coś źle. Niemniej trzeba uważać: nieumiejętny montaż może w najgorszym wypadku doprowadzić do uszkodzenia pinów w kierownicy, a po co to robić i narażać się na koszty, jak można nie? Samą kierownicę opiszę innym razem, teraz chcę skupić się na bazie.
Pierwsze doświadczenie z kierownicą Direct Drive jest… niezwykłe. Kalibracja przebiega praktycznie bezgłośnie, co jest bardzo miłą odmianą w porównaniu do budzącego cały blok przy uruchamianiu TS-PC. Instalacja sterowników i dedykowanego programu raczej nie sprawi nikomu większego problemu, więc po chwili można zabierać się za upalanie.
Jeżeli chodzi o force feedback, to jest szybko, jest precyzyjnie, jest bezpośrednio, jest szczegółowo, jest gładko. Najkrócej mówiąc: jest tak, jak powinno być i to najlepiej oddaje charakterystykę tej bazy. Przyzwyczajenie się do nowego zestawu zajęło mi niecałą godzinę, a różnica względem TS-PC była ogromna. Jeżeli zastanawiasz się, czy warto dopłacić względem tańszych rozwiązań opartych na pasku, to prędko odpowiadam: warto. Może jedynie CSW V2.5 byłaby tu bardziej znaczącym konkurentem, ale teraz można ją kupić tylko z drugiej ręki, a podaż raczej nie rozpieszcza. W każdym razie mój entuzjazm był ogromny, a z każdym kolejnym torem utwierdzałem się w przekonaniu, że kupno tego sprzętu było bardzo dobrą inwestycją. Łyżką dziegciu w tej beczce miodu było tylko uczucie przeskakiwania i podejrzane „strzelające” dźwięki, jakie wydawał QR Lite, a także oscylacje, w jakie wpadała kierownica w momencie, gdy się ją puściło podczas jazdy prosto. Nie jest to zjawisko miłe, dlatego trzeba się wystrzegać puszczania kierownicy podczas jazdy jak ognia.
Ta sielanka trwała… tydzień. Na początku stycznia zacząłem mieć problemy z łopatkami sprzęgła, a w pewnym momencie kierownica po prostu przestała działać. Po kontakcie z supportem i próbach naprawy według zaleceń okazało się, że sprzęt muszę odesłać do Niemiec. Tutaj pojawił się pierwszy zgrzyt: okazało się, że w tym celu muszę skorzystać z usług Poczty Polskiej. Jako że nadanie przesyłki międzynarodowej możliwe jest tylko na poczcie, wszystkie placówki pocztowe w sklepach i innych podobnych punktach odpadają. W moim przypadku oznaczało to konieczność przejechania ok. 15km w dwie strony. Osobiście wzbudziło to we mnie lekki niesmak, bo byłem przekonany, że firma zamówi kuriera, który odbierze ode mnie sprzęt. Możecie nazwać to podejście roszczeniowym, ale uważam, że jako konsument nie powinien ponosić kosztów otrzymania wadliwego sprzętu.
Ostatecznie okazało się, że winna była obręcz, którą wymieniono od ręki. Całość została mi odesłana 14 stycznia – można powiedzieć, że Fanatec uporał się z problemem bardzo szybko, co bardzo doceniłem.
Myślę, że znacie uczucie towarzyszące nabieraniu doświadczenia z nowym sprzętem: w pewnym momencie początkowy zachwyt mija, a na jaw zaczynają wychodzić wady, pojawia się irytacja drobnostkami, które, nakładając się na siebie, mocno wpływają na komfort użytkowania. Niestety, w przypadku CSL DD tych wad trochę jest. Wymieńmy część z nich:
1. Aktualne Quick Release’y (QR) Fanateca są zwyczajnie… słabe.
- Zaletą QR Lite jest cena (0 euro) oraz fakt, że faktycznie jest on quick – przykręcenie lub odkręcenie kierownicy to kwestia kilku sekund. Przy okazji dostajemy jednak problemy ze sztywnością (co odbija się na jakości FFB) oraz zbyt dużą swobodę ruchów względem wałka, co w skrajnym przypadku powoduje rozłączanie się kierownicy z bazą. Mogę Was zapewnić, że nagła utrata force feedbacku w środku jednego z najszybszych zakrętów podczas wyścigu długodystansowego na torze Bathurst nie należy do przyjemnych sytuacji.
- Metalowy QR jest drogi, nie eliminuje problemu luzów, a Fanatec zaleca używanie śruby, żeby całe połączenie było pewne. Uważam, że kłóci się to z definicją QR-a, a z Thrustmastera również korzystającego ze śruby w swoim QRze są śmiechy. Tylko, że w Thrustmasterze nie płacisz za to 100 euro.
Uważam, że QR-y – a w szczególności Lite, który jest wykorzystywany z CSL DD najczęściej – odbijają się negatywnie na jakości force feedbacku. Zdecydowanie bardziej wolałbym mieć możliwość przykręcenia kierownicy na sztywno. Tyle dobrego, że Fanatec planuje wydać QR2 ze zmodyfikowanym wałkiem, tylko nie wiadomo, kiedy to nastąpi i ile będzie kosztowało. Obawiam się, że tanio nie będzie.
2. Zapewne w celu obniżenia kosztów produkcji zwiększyły się tolerancje wymiarów kolumny kierowniczej. Efektem jest opisane wcześniej przeskakiwanie i “strzelanie” przy użyciu QR-a Lite. Użycie metalowego QR-a z dokręconą śrubą pomaga, ale problemu nie eliminuje, a przynajmniej nie u wszystkich. W związku z tym wykształciły się dwa popularne rozwiązania tego problemu:
– naklejenie kawałka taśmy klejącej na wałek w miejscu połączenia z QR-em, dzięki któremu wałek nie porusza się tak swobodnie w QR. Korzystałem z tego rozwiązania, sprawdzało się przyzwoicie.
– użycie smaru na wałku kierowniczym, żeby QR mógł poruszać się bardziej swobodnie, dzięki temu przestaje „strzelać”.
Jeżeli nie przekonuje Was wizja lepszej jakości force feedbacku, to wspomnę również, że na QR-e szybko pojawiły się pierwsze ślady zużycia, które można w ten sposób ograniczyć.
3. Zdarza się, że metalowa obejma przytwierdzająca wałek do bazy nie jest dokręcona odpowiednio mocno, przez co cały wałek się wysuwa. To o tyle poważny problem, że wałek jest połączony z bazą za pomocą złącza USB-C. Jeżeli wysunie się on zbyt mocno, wtyczka traci połączenie z portem, reszty już możecie się domyślać.
Szczególną uwagę na problemy nr 2 i 3 powinny zwrócić uwagę te osoby, które ciągną kierownicę do siebie – choćby podczas hamowania – co jest powszechne w przypadku nieposiadania sztywnego kokpitu. W takiej sytuacji prawdopodobieństwo wystąpienia problemów z rozłączaniem się całości wzrasta, dlatego tym bardziej warto sprawdzić, czy wszystko jest dobrze zamocowane i dokręcone.
4. Fanatec prawdopodobnie ma problemy z konfliktami pomiędzy sterownikami. Po wymianie karty graficznej (nie pytajcie o szczegóły xD), moja baza bez żadnego powodu straciła dużą część mocy, co kończyło się clippingiem w prawie każdym zakręcie. Nie pomogło nic: od ustawień portów USB i użycie aktywnego HUB-a USB, przez formatowanie całego systemu operacyjnego, na wymianie płyty głównej kończąc. Widząc całkiem sporą ilość podobnych tematów w Internecie, podjąłem decyzję o ponownym wysłaniu bazy na RMA. Tym razem proces reklamacji trwał znacznie dłużej, bo prawie miesiąc. Do dziś nie wiem, co zostało ustalone w toku sprawdzania sprzętu w Niemczech, bo został mi on po prostu bez słowa odesłany, a problem dalej występował.
W podobnym czasie te same objawy pojawiły się w bazie kolegi z zespołu, który kupił ją niemal równocześnie, co ja moją. Byliśmy praktycznie pewni, że problem leży po stronie hardware’owej, ale przed kolejną reklamacją udało mi się znaleźć innego posiadacza CSL DD mieszkającego w Gdyni, który pozwolił mi sprawdzić moją bazę u niego. Cała akcja miała być formalnością, która będzie ostatecznym dowodem na niesprawność mojego egzemplarza, ale w toku sprawdzania okazało się, że na stanowisku kolegi… wszystko działa normalnie. Totalnie skołowany wróciłem do domu, odinstalowałem Fanalaba, zrobiłem downgrade sterowników i ruszyło też u mnie. Co dokładnie było przyczyną? Nie wiem i się nie dowiem, bo oprócz późniejszej aktualizacji sterowników do wersji v443 (Beta), postanowiłem więcej nie kombinować i nie psuć, dopóki wszystko działa poprawnie. Kierownica w końcu odzyskała siłę.
Problem w tym, że nawet pełna moc w pewnym momencie stała się dla mnie niewystarczająca. Przed zakupem ostrzegano mnie, że “8Nm w DD i 8Nm na pasku to nie to samo”, czego wówczas do końca nie rozumiałem. Problem polega na tym tym, że:
– w kierownicy opartej na pasku oprócz siły FFB pokonujemy jeszcze opór samego mechanizmu. W kierownicach direct drive tego oporu praktycznie nie ma, więc silnik ma do wykonania więcej pracy.
– Fanatec CSL DD ma 8Nm, ale w peaku. Maksymalna stała siła tej bazy wynosi 6Nm.
Uważam, że gdyby CSL DD miał te 9-10Nm w peaku, byłby znacznie lepszym produktem. Z drugiej strony, już przy obecnej sile zdarzają się sytuacje, gdy podczas jazdy pęka QR lub… wykonane z „kompozytu wzmacnianego karbonem” połączenie wałka z bazą. Zakładam, że zwiększenie mocy pociągnęłoby za sobą konieczność zwiększenia wytrzymałości pewnych elementów i być może zastosowania bardziej wydajnego chłodzenia, co z pewnością wpłynęłoby na cenę produktu. Końcowy efekt jest jednak taki, że, niestety, doprowadzenie bazy co clippingu nie jest zbyt dużym wyzwaniem. Z tego powodu nie widzę też żadnego sensu kupowania CSL DD bez Boost Kita. Można to porównać do rezygnacji z kupna gry na rzecz korzystania z jej wersji demonstracyjnej.
Gdy udało mi się rozwiązać problemy trapiące mój zestaw i wszystko zaczęło działać poprawnie, nie mogę powiedzieć, że byłem niezadowolony z jego działania. Kłopot w tym, że nieufność pozostała. To – w połączeniu z niewystarczającą na dłuższą metę mocą – skłoniło mnie do podjęcia decyzji o sprzedaży całości. Niestety, Fanatec CSL DD nie spełnił moich oczekiwań.
Czy to oznacza, że jest to zła baza? Absolutnie nie. Fanatec CSL DD to kawał dobrego sprzętu, ale do ścigania amatorskiego. Niedoróbki i bolączki, które przejdą na poziomie casualowym, nie przejdą już podczas profesjonalnego zastosowania. Tam sprawdzi się naprawdę dobrze, co potwierdza zresztą obecny właściciel mojego egzemplarza, który z zestawu jest bardzo zadowolony.
Pytając Was o to, czego chcielibyście się dowiedzieć o tej bazie, wspominaliście, że nie chcecie kolejnej słodzącej recenzji. Myślę, że recenzujący wcale nie chcieli słodzić jej na każdym kroku. Po prostu taki jest CSL DD – wywiera doskonałe pierwsze wrażenie (o co producent skrupulatnie zadbał), ale im dalej w las, tym więcej drzew. Osoby, które dostają sprzęt do kilkudniowego testowania, prawdopodobnie nie zdążą napotkać większych problemów, albo nie zwrócą na nie większej uwagi.
Mam nadzieję, że teraz już rozumiecie, skąd wzięło się pytanie postawione przeze mnie w tytule tego tekstu. Bo tym właśnie jest według mnie Fanatec CSL DD – szaloną miłością dla tych, którzy postanowili do niego dorzucić trochę grosza, i małżeństwem z rozsądku dla tych, którzy nie mogą wydać dużo więcej. Bo czy Fanatec CSL DD ma teraz jakąś alternatywę w podobnym zakresie cenowym? Nie. Na horyzoncie widać potencjalnych konkurentów (Moza R9, Sim Magic Alpha Mini oraz nowy produkt Logitecha w postaci PRO Racing Wheel, który może podobnie wstrząsnąć rynkiem jak opisywany dziś CSL DD), ale ich zakup nadal wymaga większego wysiłku i głębszego sięgnięcia do kieszeni. Oczywiście do baz typu VRS, Simucube czy Podium bohater tego artykułu nie ma żadnego podejścia, ale wcześniej wymienione, licząc z kierownicą, to propozycje co najmniej dwukrotnie droższe, czyniąc jest niedostępnymi cenowo dla wielu osób.
Właśnie do tej części społeczności simracingowej Fanatec postanowił wyciągnąć rękę i podjął się karkołomnego zadania stworzenia pierwszego Direct Drive’a w przystępnej cenie, czym zrewolucjonizował rynek simracingowy. CSL DD jest bardzo atrakcyjnym pokazem niektórych praktycznie nieograniczonych możliwości baz typu Direct Drive. Niestety, zostało to okupione wieloma „ale”, których ja nie zaakceptowałem. Czy stosunkowo niska cena jest usprawiedliwieniem wszystkich bolączek tego zestawu? Na to pytanie chyba każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
Niestety, obecnie ponownie problemem stała się dostępność CSL DD, który w pewnym sensie stał się ofiarą własnej popularności, a także obecnej sytuacji na świecie. Od paru miesięcy na stronie Fanateca można kupić tylko wersję GT DD PRO, skierowaną dla graczy serii Gran Turismo. Co gorsza, edycja ta jest droższa o 100 euro od oryginału. Miałem nadzieję, że Fanatec nie wykorzystał tej okazji do cichej „aktualizacji” cennika, ale coraz bardziej obawiam się, że niestety poszedł tą drogą. Wpływa to również na ceny na rynku wtórnym, które do niskich nie należą.
Podsumowując. Jeżeli traktujesz simracing w ramach czystej zabawy i nie przeszkadza Ci fakt, że w niektórych kwestia być może będziesz musiał poprawić fabrykę, Fanatec CSL DD prawdopodobnie sprawi Ci dużo radości i będziesz z niego zadowolony. Jeżeli aspirujesz do grona profesjonalistów, nie mogę Ci polecić tej bazy z czystym sumieniem i sugeruję dozbierać trochę pieniędzy na lepsze propozycje. Ja po kilku miesiącach od sprzedaży CSL DD i kupna bazy VRS mogę powiedzieć, że zdecydowanie nie tęsknię.